środa, 26 marca 2014

KONIEC!

Przepraszam was bardzo. Nie doczekacie się nowego rozdziału..
Nie mam ochoty pisać tego opowiadania ze względu na: małą ilość czytelników, brak pomysłów i najważniejsze to dlatego, że NIE PODOBA MI SIĘ TO OPOWIADANIE. Nie chcę rezygnować z pisania ponieważ lubię to robić. Chciałabym żebyście napisały mi na jaki temat mogłabym pisać opowiadanie o Justinie. Strasznie głupio wyszło, że kończę to opowiadanie, przepraszam te kilka osób które czytały i komentowały. Piszcie pod tym postem pomysły na nowego bloga. Dziękuję i przepraszam :)

wtorek, 25 lutego 2014

UWAGA!!

Chciałam was przeprosić.. Nie mam po prostu czasu, siły i chęci wrzucać kolejnych rozdziałów. Mam prawie 3 tysiące wyświetleń a pod rozdziałem jest najwyżej 8 komentarzy. Usunęłam ostatni rozdział i mam zamiar napisać go jeszcze raz, ponieważ mi się nie podobał. Proszę was, żeby każdy kto przeczytał dodał chociaż krótki komentarz, żebym wiedziała że ktoś to w ogóle czyta. Możecie dodawać swoje aski i facebooki do zakładki ''informowani''. Jeśli chcecie coś więcej wiedzieć to w zakładce ''kontakt'' znajdziecie mojego facebooka. Postaram się dodać rozdział 8 w tym tygodniu :)

piątek, 29 listopada 2013

Rozdział 7



-Mike uważaj! –Krzyknąłem na niego. –Dzik!
Mike zaczął kręcić kierownicą, jedyne co pamiętam to wielki huk i ciemność.

*JAZZY*
Siedziałam sobie spokojnie w salonie na kanapie z dużą miską popcornu i oglądałam film. Justina nie było, pojechał na ten maraton horrorów. Postanowiłam, że zadzwonię do mojej przyjaciółki Kate, aby przyszła do mnie na noc. Poszłam na górę po swojego Iphon’a. Wykręciłam numer do Kate i zadzwoniłam. Odebrała po trzech sygnałach. Płakała.
-Kate? Kochanie co się stało? –Zapytałam zmartwiona.
-To ty nie wiesz?!
-N nie. A co mam wiedzieć? –Przeraziłam się trochę.
-Justin i Mike mieli wypadek. Są w szpitalu, zaraz jadę tam z moją mamą. Jedziesz z nami? –Nie mogłam w to uwierzyć. Przez chwilę się nie odzywałam, czułam jak robi mi się gorąco, a łzy zbierają mi się w oczach.
-Tak. Zaraz do ciebie przyjdę. –Powiedziałam szybko i się rozłączyłam. Pobiegłam do łazienki, wyglądałam masakrycznie, jeszcze ten rozmazany tusz. Przemyłam twarz wodą i wyszłam z łazienki. Zdjęłam dresy i założyłam rurki, a na koszulkę nałożyłam bluzę Justina. Nie wiem skąd wzięła się ona w moim pokoju. Założyłam buty i wyszłam z domu. Szybko pobiegłam do domu Kate. Miałam tam tylko 5 minut drogi. Zapukałam do drzwi. Po chwili otworzyła mi drzwi zapłakana Kate. Uściskałam ją bardzo mocno. Weszłyśmy do środka, zobaczyłam jej mamę, również płakała. Podeszłam do niej i ją przytuliłam. Jej mama była mi bardzo bliską osobą. Przyjaźniła się z moją mamą dopóki się nie wyprowadziła.
-Jedziemy ? –odezwała się mama Kate.
-Tak –Odpowiedziałyśmy razem. Wyszłyśmy z domu i poszłyśmy w ciszy do auta. Przez połowę drogi do szpitala siedziałyśmy w ciszy. W pewnym momencie odezwała się Kate.
-Mamo, zwolnij trochę.
-W porządku. –Uśmiechnęła się lekko kobieta. Gdy dotarłyśmy już do szpitala, od razu pobiegłam do recepcji, zapytać się w jakiej sali leżą chłopcy.
-Dzień dobry! Chciałam się dowiedzieć w jakiej sali leży mój brat. –Recepcjonistka dziwnie się na mnie spojrzała i wtedy zdałam sobie sprawę z tego że ona nie wie kto jest moim bratem. –Yyy.. Justin. Justin Bieber, został przywieziony z wypadku. –Wyjaśniłam szybko, na co kobieta uśmiechnęła się ciepło i wskazała mi salę na której się znajdują. Podziękowałam jej i pobiegłam szukać mojego brata. Gdy znalazłam już salę 13, wbiegłam do niej szybko, na drzwiach było napisane OBSERWACJA, więc domyśliłam się, że żaden z nich nie jest w poważnym stanie. Gdy byłam już w sali, zobaczyłam leżącego Mika, Justina nigdzie nie było.
-Mike! Nic ci nie jest? Gdzie Justin?
-Nie wiem, przed chwilą się obudziłem. Co się stało? Walnęliśmy w drzewo i.. nic więcej nie pamiętam.
-Zaraz wracam, twoja mama już tu idzie.
-Ok. –Uśmiechnął się –Powiesz mi co z Justinem?
-Tak. –Posłałam mu ciepły uśmiech i wybiegłam z sali. Biegałam po korytarzach z płaczem jak głupia. Wpadłam na jakiegoś chłopaka.
-Przepraszam najmocniej! –Wykrzyknęłam ocierając łzy z policzków.
-Nie szkodzi. Szukasz kogoś? –Powiedział miło przystojny chłopak, szeroko się uśmiechając.
-Yy, no bo ja.. –Zająknęłam się patrząc na chłopaka, zaraz potem przypomniałam sobie o Jussie. –Tak, brata. Został tu przywieziony razem ze swoim najlepszym przyjacielem.
-Chodzi ci o.. Mika?
-Nie. To jego przyjaciel, skąd wiesz?
-Mike leży na sali koło mojej siostry. A jak ma na imię brat?
-Justin.
-Wiem który to jego lekarz. Chodź, zaprowadzę cię do niego.
-Skąd to wszystko wiesz?
-Mam w tym szpitalu praktyki. Chodźmy poszukać lekarza. –Powiedział i wystawił rękę z uśmiechem. –Jestem Daniel.
-Jazzy. –Podałam rękę chłopakowi i odwzajemniłam uśmiech.
Szliśmy szerokimi korytarzami szpitala, aż dotarliśmy przed gabinet Doktora Stone’a. Chłopak zapukał i po chwili wszedł do gabinetu pociągając mnie za rękę.
-O co chodzi Daniel? –Zapytał stanowczo.
-Chodzi o jej brata. –Spojrzał na mnie. –Justina.
-Hmm..usiądźcie. –Po tych słowach, widząc jego wystraszoną minę, zrobiło mi się słabo…
.
.
.
.
.

Przepraszam was że tak długo. Po prostu mam świadomość tego, że tak mało osób to czyta i tak szczerze to nie chce mi się tego pisać, wiedząc że czekają tylko 2 osoby. Jeżeli CZYTASZ TO KOMENTUJ, to bardzo motywuje. Następny rozdział pojawi się jak będzie co najmniej 5 komentarzy :)